poniedziałek, 6 października 2014

Z czym Ci się kojarzy Maroko?

7d, jôj, tlâta...* No to lecimy. Z czym mi się kojarzy Maroko?

Z czym Ci się kojarzy Maroko? Dwa czajniki

Maroko kojarzy mi się...

Z sukiem pełnym rękodzieła czy kolorowych przypraw,  z kramami serwującymi gęste zmiksowane soki ze świeżych owoców oraz obwieszonymi surowym mięsem.

Z olejem arganowym, który powstaje tylko tutaj i każda jego kropla jest w stanie poprawić zdrowie, przyspieszyć gojenie się ran oraz opóźnić pojawienie się zmarszczek. To właśnie z niego utrzymuje się wielu mieszkanców płd-zach części Maroka, znających jego niezwykłą moc od stuleci.

Z miastem białym, miastem niebieskim, miastem czerwonym, miastem biało - niebieskim. Przez każde z nich pędzą taksówki prowadzone przez taksówkarzy naciągaczy i one też są białe, niebieskie, czerwone i pewnie istnieją inne barwy. Każde miasto ma swoje taksy w określonym kolorze tak jak kiedyś w Polsce tramwaje przed pojawieniem się reklam.

Ze spacerem wąskimi uliczkami medyny połączonym z polowaniem na życie prywatne miejscowych trzymając aparat fotograficzny lub komórkę w ukryciu. Z szaloną jazdą wielkimi ulicami w godzinach szczytu wsród trąbiącyh klaksonów. Z nerwowym zasuwaniem szyby stojąc na światłach, kiedy to dzieciaki chcą wcisnąć Ci chusteczki chigieniczne wyciągane z kartonika (takie stoją na desce w każdym marokańskim aucie).

Z kuchnią, bo jak tu o niej nie wspomnieć, jedna z najbardziej podziwianych na świecie. Z tażinem duszonym w naczyniu o tej samej nazwie, z naleśnikami z miodem, z Lbanem (siadłym mlekiem) do popicia. Z posiedzeniem przy okrągłym stole, gdzie ze wspólnego talerza wyciągasz sos okruchem chleba. Dlatego po posiłku stól zamiata się szczotką z szufelką oraz sprząta także podłogę.

Z tradycyjną zieloną - miętową herbatą niestety coraz bardziej wypieraną przez CocaColę pitą do obiadu nawet przez dzieci i starców.

Z wystawnymi weselami, na których siedziało się kilka godzin nad pustym talerzem, czekając na podanie posiłku bo muszą odbębnić klika tradycyjnych rytuałów z młodą parą. Z kolorowymi, bogato zdobionymi i drogimi sukniami zwanymi kaftanami przypominającymi kimono.

Z ciągłym gapieniem się w Twoją stronę tylko dlatego, że pochodzisz z Europy. No chyba, że jesteś w towarzystwie ktosia, bo wtedy to od razu jest spuszczanie spojrzenia.

Z przedsiebiorczością. Z zapraszaniem do negocjacji, z interesowną uprzejmością, kiedy za bardzo pokażesz, że jakiś towar w sklepie Ci się podoba.

Z spiewem azanu 5 razy dziennie z kilku meczetów jednocześnie, najlepiej słyszalnym jak się stoi na dachu. Czas start około czwartej nad ranem. A w każdy piątek o 12:00 megafony „transmitują” modły na żywo.

To nerwowość w Ramadamie w ciągu dnia, wynagrodzona pyszną wieczorną kolacją poprzedzaną lub zamykaną papierosem. To otwarte  w środku nocy sklepy, knajpki, salony fryzjerskie i studia fotograficzne.

To ściany prywatnych domów obwieszone fotografiami członków rodziny wbrew niechęci islamu do przedstawiania postaci ludzkich. To jedna osoba (ojciec, matka czy babcia) z tego samego lub różnych ujęć powtarzająca się na kilku zdjęciach o różnych rozmiarach.

To kolorowe szaty miejscowych ludzi. Skórzane kapcie w kolorach tęczy jako najchętniej kupowane przez turystów.

To kobiety o wielu twarzach choć nie każda tą twarz lub coś więcej niż twarz pokaże.

To gościnność, otwartość a jednocześnie wymóg dostosowania się do tamtejszego trybu życia i kierowanie się mottem które brzmi „co inni o mnie pomyślą”.

To cierpienie niewinnych baranów raz do roku (w momencie kiedy redaguję ten post w Maroku trwa święto Eid el Kebir 2014).

To czerpanie z bogactwa natury w kuchni, w kosmetyce, w życiu codziennym, ale rosnące zainteresowanie Marokańczyków chemią, syntetykami, wyrobami koncernów farmaceutycznych.

To szerokie plaże, rozległe pola uprawne na równinach, wysokie góry, skaliste i piaszczyste pustynie. To wielka siła Oceanu.

To architektura łącząca tradycję z nowoczesnością. To piękne ogrody i rezydencje artystów, projektantów mody, aktorów, muzyków i wielu innych sław. To zaśmiecone slumsy w których telewizja satelitarna jest produktem pierwszej potrzeby.

To zamiłowanie do nowych technologii telefonii komórkowej jak najlepszej jakości za jak najmniższą cenę. To zachwycanie się Stevem Jobsem, bo nie dość, że wynalazł komputer wszechczasów to jego biologiczny ojciec był Arabem (konkretnie z Syrii).

To mentalność i obyczaje wynikające z kultury i religii muzułmańskiej o dziwo tworzone oddolnie a nie odgórnie, z których jedne fascynuja, a drugie denerwują.

To powoływanie się na autorytet Boga, Ojczyzny i Króla oraz duma, że ten ostatni naprawdę Marokiem  rządzi a nie tylko je reprezentuje.

To mój pamiątkowy wisiorek z Khmissą zwaną też Ręką Fatimy. Ręka ma pięć palców, więc jej nazwa znaczy „5”.

To dzwięki darbuki czy muzyki gnawa. To skrzypkowie w czerwonych czapeczkach, białych, długich szatach i żółtych skórzanych kapciach.

To geometria, a konkretnie rola stożka w kulturze Maroka. Stożkiem jest tażin, w jego kształt usypuje się przyprawy na targu oraz nosi się stożkowate czapeczki.

To kraj na północy Afryki tam gdzie Słońce zachodzi ostatnie.

Pozdrawiam
Dorkita


*1, 2, 3 (واحد, جوج, تلاتة) the numbers in Moroccan Arabic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Disqus - Kuskus, czyli Zapraszam na Feedback ;)